środa, 21 lutego 2018

*IV* Dorea Parkes

[muzyka]
Nie myliła się. Jeszcze nigdy nie było tak dziwnie w gabinecie. W pierwszy dzień po urlopie, gdy weszła do gabinetu przywitał ją najpierw zapach kawy, a potem jego uśmiech. Potem dostała od niego dokumenty o jakimś grasującym wilkołaku, a on zajął się papierkową robotą. Już po godzinie stwierdziła, że będą musieli wstrzymać się z szukaniem wilkołaka do następnej pełni. Może gdyby byli ranni, to udałoby się coś ustalić? Póki co nie było sensu.

W sumie nie miała nic do roboty więc pomogła mu z papierkami. Potem dostali do sprawdzenia jakiś dom, w którym podobno straszy i przegonili bogina z domu jakiejś mugolki.
 – Odpoczęłaś po świętach? – Zapytał ją, gdy znów siedzieli w gabinecie, a ona pokręciła głową.
 – Robert rzucił mnie na głęboką wodę i wyprowadził się już do Caroline. – Skrzywiła się nieco. – O dziwo śpię dobrze, ale jestem nieco nerwowa.
 – Co robisz wieczorem? – Zmienił nagle temat, a jej serce zrobiło fikołka.
 – Umówiłam się z chłopakami z biura na partyjkę w Dziurawym Kotle. – Odpowiedziała zgodnie z prawdą, a on skrzywił się nieco. – Pójdziesz ze mną? Pewnie zejdzie do dwudziestej.
 – Muszę coś załatwić po pracy. – Miała nadzieję, że nie wygląda na rozczarowaną. – Ale o dwudziestej mógłbym wpaść do Kotła.

Twardowski, Vance i Fenwick wyszli tuż po dziewiętnastej zostawiając ją samą z Dawlishem. Upierała się, że poczeka sama, ale on nie odpuścił i siedział naprzeciwko niej, nieskutecznie próbując ją podrywać. Opowiadał coś o ostatniej akcji, a ona nie miała ochoty mówić mu, że to już słyszała. Z dwojga złego, wolała jak gadał o pracy, niż otwarcie się do niej zalecał. Tuż przed dwudziestą skończył gadać o pracy, a ona skwitowała całą jego wypowiedź, że to musiał być naprawdę dla niego ciężki dzień.
Poczuła jak włoski na karku jej się zjeżyły. Odwróciła się i spojrzała na wejście do pubu i pomachała radośnie do Charlusa, który dopiero co ją zauważył. Nie potrafiła ukryć uśmiechu.
Przywitał się z Dawlishem i myślała, że mężczyźni będą nieco spięci, ale blondyn tylko patrzył to na nią, to na Pottera i wyglądał na zrezygnowanego, ale uśmiechnął się lekko.
 – Muszę się zbierać. – Powiedział nagle, zanim jeszcze Charlus zdążył siąść i pożegnał się z nimi.
 – Pójdziemy na spacer? – Zapytał nadal stojąc nad nią, a ona zabrała z oparcia płaszcz i kiwnęła głową.
Wyszli na ulicę Pokątną nie odzywając się do siebie, ale co chwilę na siebie zerkali i miała nadzieję, że nie widzi jej rumieńca.
Wpadła po uszy.

Patrzyła na drzwi, które przed chwilą się zamknęły za Charlusem i usiadła za biurkiem, aby rozpocząć nocną zmianę w Biurze Aurorów. Jako, że od Bożego Narodzenia do Nowego Roku miała wolne, Moody poprosił, aby w Wielkanoc przychodziła na nocne zmiany. Na okres wielkanocny zamieszkała na Kamiennym Wzgórzu i w sumie cieszyła się, że w święta nie będzie wracała do pustego domu.
Myślała, że może Potter też będzie miał nocne zmiany, ale on wziął trzy dni urlopu i po czułym pożegnaniu, obiecał, że na pewno się spotkają.
Spotykali się już cztery miesiące i była bardzo szczęśliwa. Praktycznie od ślubu Roberta przestała oszukiwać samą siebie i dopuściła do siebie myśl, że się zakochała.
Usłyszała pukanie do drzwi, a następnie do gabinetu wszedł Charlus z dwoma pudłami.
 – Zadanie od Moody'ego. Żeby ci się nie nudziło. – Spojrzała na te dwa pudła i jęknęła. Nienawidziła segregacji dokumentów, a byli w trakcie szukania nowej asystentki. – Zaczniesz od tego pudła.
 – Jasne. – Mruknęła żałośnie i lekko uśmiechnęła się, gdy nachylił się nad biurkiem i pocałował ją.
 – Jak wrócę z urlopu przez dwa tygodnie to ja będę segregował dokumenty. – Obiecał jej, a ona klasnęła w dłonie.
 – Nie mogę się doczekać. Idź już. Do zobaczenia pojutrze. – Spojrzała na niego podejrzliwie, bo uśmiechnął się jakby coś przeskrobał, a potem zrobił tajemniczą minę, pożegnał się i wyszedł.
Posegregowała już prawie połowę dokumentów, gdy Biuro Dezinformacji zgłosiło jej, że jeden z czarodziei celowo używa magii w obecności mugoli, a wszedł nowy dekret i Biuro Aurorów miało zająć się takimi osobami.
Wzięła ze sobą Twardowskiego i dwie godziny zeszło im złapanie mężczyzny. Pracownicy Biura Dezinformacji musieli zmodyfikować pamięć mugoli, a oni odstawili czarodzieja do Azkabanu, gdzie będzie czekał na proces.
Reszta nocnej zmiany przebiegła spokojnie i została chwilkę dłużej, żeby dokończyć segregację i zanieść pudła do archiwum.
Kiedy dotarła na Kamienne Wzgórze prawie od razu poszła spać.
Caroline obudziła ją zdecydowanie za wcześnie, ale zbliżała się pora obiadu. Szybko się umyła i przebrała w granatową, prostą sukienkę. Boso i w mokrych włosach zeszła na dół do kuchni.
 – Przydałby się skrzat. – Marudziła Caroline, wystawiając pieczeń na duży, podłużny talerz.
 – Pomóc? – Zapytała Dorea i przesunęła się, kiedy weszła Beatrisha Paesegood.
 – Poradzimy sobie, idź do salonu przywitać się z gośćmi. Za chwilę podamy obiad. – Parkes wyszła zdziwiona z kuchni. Jeszcze wczoraj Robert zapewniał, że na obiedzie świątecznym będą tylko oni, a jednak są jacyś goście. Zostawiła różdżkę w sypialni gościnnej i nie miała jak wysuszyć głowy.
Weszła do salonu, gdzie pan Paesegood opowiadał o tym, że planują z żoną podróż życia.
 – Dzień dobry. – Powiedziała i naprawdę bardzo starała, żeby nie wyglądać na zaskoczoną widokiem Potterów w pomieszczeniu. Henry i Ophelia Potterowie odpowiedzieli jej uprzejmie, Thomas i Mary uścisnęli się z nią szybko. Charlus podszedł do niej i ucałował jej policzek. Miała nadzieję, że się nie zarumieniła i stanęła obok Roberta, który dziwnie jej się przyglądał. Tylko Caroline wiedziała o tym, że z najmłodszym Potterem łączy ją coś więcej niż tylko praca. Po weselu jej brata kilka osób pytało o łączące ich relacje, bo dało się wyczuć chemię między nimi. Sama nie widziała sensu w afiszowaniu się związkiem, tym bardziej, że dla niej była to sytuacja nowa i bała się zapeszyć.
Mary odciągnęła ją na bok i przez chwilę przyglądała się jej mokrym włosom.
 – Dopiero co wstałaś? – Zapytała, a Dorea kiwnęła głową.
 – Zostałam godzinę dłużej, żeby nie zostawiać roboty na wieczór. Nie spodziewałam się, że będą goście i nie szykowałam się specjalnie. Mam nadzieję, twoja teściowa przymknie na to oko. – Wyszeptała tak, żeby tylko ona ją usłyszała.
 – Póki co nie wymaga, żeby być tak dystyngowanym jak ona, ale czuję, że niedługo nadejdzie ten czas. Tym bardziej, że Sharon jest w Stanach, a to jej się obrywało. – Odpowiedziała jej szeptem, a Dorea zapytała ją o to jak się układa jej bratowej w Ameryce.
 – Niedługo będzie rodziła drugą córeczkę. – Zrobiła tak czułą minę, że przez chwilę zazdrościła im dzieci.
 – A właśnie... Gdzie Kevin? – Rozejrzała się, bo myślała, że może malec skądś przybiegnie.
 – Och, został z mamą, bo przechodzi właśnie Smoczą Ospę. Całe szczęście, że wszyscy ją przechodziliśmy. Najgorsze już za nami, tylko musimy smarować go maściami, żeby blizny mu nie zostały. – Ruszyły do jadalni, kiedy Trisha oznajmiła, że podały już obiad z Caroline. Nadal rozmawiały z Mary o Sharon i usiadły obok siebie przy stole. Po prawej stronie Mary usiadł Tom i na chwilę im przerwał. Brunetka obserwowała jak Charlus zajmuje miejsce obok niej, jakby robił to przez przypadek. Rzuciła nerwowe spojrzenie na Caroline, która siedziała naprzeciwko i bacznie obserwowała ją oraz Pottera.
Obiad zjadła prawie nic się nie odzywając, odpowiadała lakonicznie na pytania i gdy talerze zostały sprzątnięte, przeszli ponownie do salonu. Trisha i Caroline poszły na chwilę do kuchni, a ona przyjęła od brata lampkę wina, którą dość szybko opróżniła. Stanęła przy drzwiach na taras i obserwowała ogród. Mżawka padała już od paru godzin, ale na szczęście nie było szaro i ponuro.
 – Jak było w pracy? – Zapytał ją Charlus i odwróciła się. Zdziwiła się, że nie pije Ognistej tak jak inni mężczyźni.
 – Jakiś kretyn używał magii przy mugolach i musieliśmy go zatrzymać z Twardowskim. – Wzruszyła ramionami, co oznaczało "nuda". – Uwinęłam się z papierkami i wróciłam.
 – Tylko nie zdążyłaś się wyspać. – Zauważył i odchylił się nieco, żeby spojrzeć na jej bose stopy. – Nawet nie wiesz jak uroczo wyglądasz, kochanie.
 – Ej! – Syknęła i rozejrzała się ostrożnie, czy nikt nie słyszał. Rzuciła kolejne nerwowe spojrzenie Caroline, która właśnie wróciła z matką z kuchni.
 – Wiesz, że kiedyś się dowiedzą? – Nie była zdziwiona, gdy zauważyła jego szelmowski uśmiech.
 – No ale niekoniecznie dzisiaj. – Szepnęła i poczuła się nagle zdezorientowana, gdy Potter przestał się uśmiechać i sam zaczął być nieco nerwowy. Sięgnął do kieszeni spodni i chyba coś z nich wyjął, ale nie zauważyła, co to takiego. – Doreo...
Spojrzał ponownie w jej oczy i nie spuszczając z niej wzroku, uklęknął przed nią na jednym kolanie. W połowie dzielącej ich odległości, trzymał złoty pierścionek z bursztynem. Otworzyła usta, w głowie mając papkę zamiast mózgu. Usłyszała jak Beatrisha mówi "na brodę Merlina!" i zrobiło się kompletnie cicho.
 – Zostaniesz moją żoną? – Zapytał uśmiechając się delikatnie z nadzieją. Wyciągnęła do niego drżącą dłoń i nieskora do żadnych słów kiwnęła głową, i zaśmiała się bezradnie, gdy poczuła łzy na policzku. Chwilę później trzymał ją w ramionach i całował jej usta.
Pamiętała, że im gratulowano, ale minął kwadrans nim opanowała całkowicie emocje. Pan Paesegood zszedł do piwnicy po jedno z jego najlepszych win i teraz je rozlewał do kieliszków. Czuła się całkiem swobodnie stojąc u boku Charlusa, który mocno obejmował ją ramieniem w talii. Posyłali sobie co chwile znaczące spojrzenia i od czasu do czasu całował ją w czubek głowy.
Chyba nigdy nie widziała go tak szczęśliwego.
Wzięła kieliszek od Roberta i zdziwiła się, gdy Caroline odmówiła wina. Brunetka spojrzała na nią uważnie, bo blondynka uwielbiała cierpki smak wina.
No nie było siły, która odciągnęłaby ją od wypicia choćby łyczka... Chyba, że...
 – Nie... – Zaczęła Dorea patrząc na nią, a raczej na jej brzuch. Bratowa spojrzała na nią spod rzęs i kiwnęła głową.
 – Jestem w ciąży.

Dwa miesiące później Caroline dowiedziała się, że to będą bliźniaki: chłopiec i dziewczynka. Popłakała się, kiedy bratowa wyznała, że chciałaby dać córce na imię Katherina.
Otarła łzę, spojrzała na śpiącego obok niej męża i zaśmiała się za wspomnienie poprzedniego wieczora.
Długo prosiła Alastora Moody'ego nim w końcu zgodził się udzielić im ślubu i przez najbliższe trzy miesiące miała segregować mu dokumenty. Powiedział dwa zdania, ale i tak nie wyobrażała sobie kogoś innego na jego miejscu. Miała przygotowaną przysięgę, ale kiedy usłyszała przysięgę Charlusa, zmieniła swoją.
 – Przysięgam być zawsze szukającym.
 – Przysięgam być zawsze twoim złotym zniczem.
W sumie cała ich ceremonia zaślubin zawierała cztery zdania.
Spojrzała na złotą obrączkę, którą Charlus założył jej na ten sam palec, na którym trzymała pierścionek zaręczynowy, którego oczko i detale wyglądały jak malutki złoty znicz.
 – Kocham cię, pani Potter. – Czule spojrzała na przebudzonego męża i pocałowała go w usta.

Kiedy weszli do Biura Aurorów rozległy się brawa i Dorea uśmiechnęła się na widok kolegów, którzy wystawiali głowy z kabin, aby im pogratulować. Charlus uśmiechnął się z samozadowoleniem i podniósł ich trzymające się dłonie do góry w geście zwycięstwa.
 – Gorzko! Gorzko! – Krzyczał Twardowski, ale ona nie wiedziała co to oznacza. Wiedziała, że to na pewno nie kolejne polskie przekleństwo. Brunet przyciągnął ją do siebie i pocałował tak, że brakło jej tchu. Usłyszeli gwizdy i jeszcze żywsze brawa, które nagle ucichły, a aurorzy wrócili do pracy. Odwrócili się, bo wiedzieli, że tylko jedno mogłoby wystraszyć ich kolegów: Alastor Moody. Ona wyglądała na zawstydzoną, a jej mąż uśmiechał się radośnie.
 – Macie tu sprawę. – Szef podał teczkę Charlusowi, pokręcił głową i rzucił na odchodne. – Zaczynam żałować, że jestem waszą swatką.
Dorea prosząc Moody'ego o udzielenie ślubu nazwała go ich swatką i nieco się oburzył.
Poszli w kierunku ich gabinetu i mąż zatrzymał ją przed drzwiami. Stuknął w plakietkę różdżką i pojawiła się nowa:
Charlus i Dorea Potter.
Spojrzała na niego wzruszona i wciągnęła go do gabinetu, a kiedy drzwi się zamknęły nie mogła przestać go całować.
 *******


Duża część tego postu jest przywołana jako wspomnienie w rozdziale 2.

10 komentarzy:

  1. Witam! Przeczytane mam już od dłuższego czasu - będzie pewnie z tydzień, ale jakoś nie mogłam się zebrać do napisania komentarza. No ale w końcu nadszedł weekend i już wymówki mi się skończyły, a zaległości trzeba nadrobić. Tak więc przechodząc do Twoich dodatków... Pomysł bardzo przypadł mi do gustu. Jak wiadomo Huncwoci i Lily byli bardzo młodzi, kiedy wojna szalała w Anglii, a więc dotykała również, żeby nie powiedzieć wręcz szczególnie, pokolenia ich rodziców. My same z Furią staramy się na tym również koncentrować i cieszę się, że inni blogujący również myślą podobnie. Pomysł na poznanie się rodziców Jamesa bardzo fajny, ośle uszy były extra! Praca w biurze aurorów też mnie bardzo interesuje szczególnie na chwilę przed tym, jak Furia zacznie tworzyć to środowisko u nas w historii. Podoba mi się Twój Moody. Pomimo swoich wszystkich przywar i wad umie otaczać się wiernymi sobie ludźmi i nawet wydaje się o nich troszczyć i ich lubić. Opis tragicznej śmierci rodziców Dorei był szokujący. Bardzo realistyczny i to mi się w nim podobało. Nie można oszczędzać nerwów i łez czytelnika. Mi się naprawdę zebrało na płacz. No i ostatnie, co tak na szybko jestem w stanie sobie przypomnieć, a o czym chcę napisać już od pierwszego słowa tego komentarza, to jeden z najbardziej interesujących mnie i Furię motywów. A mianowicie motyw utraty Patronusa. Nie wiem, czy u Ciebie będzie rozwijany i jakoś tak dogłębnie wyjaśniony, ale my go uwielbiamy i już od początku naszego pisania mamy w planach wprowadzić go u siebie, ale do tego jeszcze trochę. Także za to również ogromny plus!

    Podsumowując, te dodatki bardzo mi się podobają. Czy pokażą się kolejne? Będą dotyczyły nadal rodziców Jamesa, czy również rodziców innych bohaterów?

    Lecę czytać Twój nowy rozdział, ale nie obiecuję komentarza od razu dziś. Zapraszam jutro do nas na D14 ;) (tym razem już na pewno, bo Furia oddała mi gotowy tekst, który wymaga jedynie kilku kosmetycznych poprawek). Serdecznie pozdrawiam
    Drama

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłam się doczekać komentarza od Ciebie :)
      Nie wykluczam dalszych rozdziałów, które będą głównie o Parkesach i Potterach. Wkręciłam się ostro w tematykę wojny i Zakonu Feniksa, a oni siedzieli w tym w młodości.
      Na pewno napiszę też coś o Meadowsach i Elizabeth, ale to jeszcze minie trochę czasu :)
      Nie mogę się doczekać aż u mnie Syriusz, James i Katy zaczną już praktyki w Biurze, a potem pracę. Wydaje mi się, że w kolejnych trzech rozdziałach coś napominam o Biurze, więc będziesz miała trochę tych informacji :)
      Moody w dodatkach jest jeszcze taki ludzki, w głównym opowiadaniu wydaje mi się, że już jest właśnie taki bardziej bezwzględny, ale nadal ma "swoich ludzi", którym ufa.
      Strasznie się uryczałam, jak opisywałam scenę, gdy Dorea znajduje rodziców.
      No niestety, to jest wojna i muszą być ofiary. Nieważne, że nawet autorka płacze, kiedy to pisze.

      Motyw utraty/zmiany/odzyskania Patronusa będzie nieco bardziej rozwinięty. Staram się szukać różnych wzmianek o tym i próbuję wymyślić to tak, żeby miało sens. Na pewno będzie wykorzystany motyw zmiany Patronusa, tak jak było w przypadku Tonks.

      Nie mogę się doczekać tej Waszej Dorcas! Mam nadzieję, że Furia wynagrodzi mi ten czas oczekiwania :)

      Jeszcze raz dziękuję, za Twoją opinię :*
      Nie mogę się doczekać Twoich wrażeń po rozdziale 35, bo coś czuję, że będziesz miała ochotę mnie zabić :)

      Pozdrawiam również!
      SBlackLady

      Usuń
  2. Droga SBlackLady :)
    Komentarz spóźniony, ale będzie :D

    Świetny pomysł z dodatkami, niby przerywnik, a jednak klimat zachowany i szybciutko wciąga :) Jak zaczynałam czytać bloga, to muszę przyznać, że prolog był dla mnie lekko nieczytelny, nie ogarniałam kto jest kim i dlaczego i o co chodzi :D Ale po przeczytaniu ponad 40 rozdziałów wszystko było już klarowne (muszę się przyznać, że dopiero czytając dodatki ogarnęłam, że Dorea i Robert to rodzeństwo :) mimo tego, że cały czas wiedziałam, że James i Katy to kuzynostwo to jakoś nie zczaiłam, że ich rodzice są rodzeństwem :D)

    W każdym razie - Dorea jest wspaniała, wystarczyło mi półtora rozdziału żeby wciągnąć się w jej historię i chcieć czytać o niej wiecej i więcej :) Bohaterka, która imponuje swoją siłą przede wszystkim, bo jej historia do najprostszych nie należy.

    Pięknie wszystko opisałaś. Podczas czytania odczuwałam wielki smutek, gdy opisywałaś śmierć rodziców Dorei i rumieniłam się jak nastolatka, gdy Charlus rozmawiał z Doreą pod jemiołą. Dla mnie to zawsze był jeden z głównych wyznaczników dobrego pisania - wywołanie u czytelnika odpowiednich emocji :)

    Naprawdę fajnie, że przybliżasz nam historię rodziców głównych bohaterów - stają się dzięki temu bardziej ludzcy i łatwiej zrozumieć niektóre ich decyzje. Dlatego cieszę się na myśl, że planujesz nam przybliżyć historię Roberta i Caroline - już nie mogę się doczekać :)

    Wybacz, że komentarz lekko nieskładny, ale pisany w trakcie meczu Anglia-Kolumbia i piłkarze dosyć skutecznie odciągają moją uwagę :D

    Serdecznie pozdrawiam
    Elizabeth

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przepraszam, że dopiero teraz odpisuje, ale były problemy na blogspocie i nie wysyłało mi powiadomień o nowych komenarzach, a na bloga z dodatkami wchodzę sporadycznie (bo jednak myślałam, że powiadomienia się wysyłają).
      Cieszę się, że już ogarniasz kto jest kim :D Akurat w takim momencie. Myślę o tym, żeby pozabijać kilku głównych bohaterów, żeby trochę rzadziej się zrobiło, ale tak ich lubię, że chyba tego nie zrobię :)
      Dorea jest świetna. Twarda i silna. Właśnie takiej kobiety potrzebował Charlus, tak jak ona potrzebowała takiego faceta :D
      Miło mi, że opisy do Ciebie trafiły i wywołały jakąś reakcję. (A tak na boczku, jak Ci się podobała scena z Pokoju Życzeń z Willem i Katy w rolach głównych? :D)
      Też nie mogę się doczekać, aż zacznę opisywać Roberta i Caroline. Historia będzie trochę krótsza. Opiszę to, jak się poznali (ale bardzo krótko), ominę chyba ślub, będą narodziny Paula i Katy, no i rodzinna tragedia, kiedy to porwano ich syna. Potem będą jakieś mini-scenki z kilku lat poszukiwań, dorastanie Katheriny... Skończę chyba na czasie opowiadania (wtedy to będzie marzec 1980 r.) i myślę, że uda mi się opisać cały punkt widzenia jej rodziców :)

      Tego meczu nie oglądałam :( Ale wierzę, że było na co patrzeć :)

      Jeszcze raz przepraszam, że tak późno.
      Dziękuję, że tu zajrzałaś i przeczytałaś dodatki :)

      Również pozdrawiam! :*

      Usuń
    2. Jak to miło - zajrzeć i znaleźć odpowiedź od autorki :)

      Muszę się zabrać za porządny komentarz pod najnowszą notką, dlatego tutaj tak tylko króciutko się odniosę do dwóch poruszonych przez Ciebie tematów :) Nie zabijaj mi żadnych głównych bohaterów! Tych drugoplanowych jeszcze może ewentualnie, choć śmierć niektórych też wywołałaby u mnie ogromny smutek :( Już i tak fakt, że nam się porozjeżdżali sprawił, że niektórych spotykamy bardzo okazjonalnie, nie zabieraj nikogo więcej!

      A co do tego drugiego tematu, to powiem tak - wypadło naprawdę ekscytująco xD Teraz jak mi o tym przypomniałaś, to uświadomiłam sobie jak bardzo brakuje mi Katy i Willa :( a tak bardzo im kibicowałam od pierwszego rozdziału! I teraz jestem tak strasznie rozdarta... Ehhh... Jestem naprawdę ciekawa jak poprowadzisz ich wątki, przy czym sama nie wiem czego bym chciała w dalszej części ich historii, normalnie dylemat jak cholera. No ale wracając do tej konkretnej sceny ze szczęśliwych lat minionych :) - wciąż czekam na podobną scenę z udziałem mojego ukochanego Jamesa i Lily :D Także taka tam sugestia... ;)

      W celu napisania składnego komentarza pod rozdziałem 45 muszę go jeszcze raz przeczytać, gdyż pierwsze czytanie zajęło mi 3 dni :D (w przerwach między kajakami, imprezami i kacami xD).
      Także do zobaczenia niedługo pod rozdziałem 45! :)

      E.

      Usuń
    3. Mam już listę osób, które na pewno umrą i póki co, nie ma nikogo z głównych :)
      Ale niczego nie obiecuję.
      Już ja coś wymyślę dla Katheriny :) Jednak zawsze podobała mi się taka warcząca na niego, a teraz to dopiero ma powód! Aż nie mogę się doczekać ich konfrontacji :D
      Podobna scena z udziałem Jamesa i Lily może się pojawi (może niedługo?).

      Korzystaj z wakacji, a komentarz wstaw, kiedy pada deszcz, jest zimno, siedzisz w domu i nie masz kaca!
      Baw się dobrze! (i bezpiecznie!)
      Do zobaczenia pod 45 :*

      Usuń
  3. Kocham te dodatki, szkoda, że nie ma tu jak Dorea i Charlus stali się parą, ale coż,każdy dodatek był cudowny !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodatki były pisane bardzo spontanicznie, ale może w następnym dodatku będzie coś o tym wspomniane (następny dodatek będzie o rodzicach Katheriny i Paula).

      Usuń
  4. Hello! :D
    Jakieś dzisiaj ciężkie powieki mam, mój pies śpi przez cały dzień i senną atmosferę rozprowadza wokół... Tak, zwalam winę na psa zamiast na swoją głupotę i niewyspanie :D
    Jedną skargę mam: za krótko :'(
    Cała reszta to same pochwały, bo i tak było cudownie :D
    Część już znałam, ale i tak przeczytałam całość, bez pomijania scen, które już kojarzyłam, bo bardzo je lubię.
    Fajnie się czyta o młodości osób, które teraz są już dorosłe. To dwa inne światła padające na te osoby. W rozdziałach mam to, kim są, a w dodatkach mam to, co sprawiło, że są kim są :)
    Charlusa i Doreę uwielbiam razem. Zaręczyny były naturalne, tak samo jak i ślub. Bez zbędnego pitu-pitu, a reakcje bohaterów szczere.
    Chciałabym przeczytać jeszcze, jak Dorea dowiaduje się, że jest w ciąży :D A może jak rodzi się James? :D Z pewnością bym czymś takim nie pogardziła :D Teraz będę Ci co dodatek wymieniać, o czym jeszcze mogłabym przeczytać pewnie :D
    Miłego dnia, Kochana! Zapewne wieczorem pojawię się tu jeszcze pod piąteczką :D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak przyjęłaś te dodatki :D
      Na dzień dzisiejszy nie planuję już żadnych dodatków o Dorei i Charlusie, ale może w przyszłości to się zmieni. Póki co, muszę się skupić na głównym opowiadaniu.
      Ten pierwszy dzień po Świętach jest straszny. Sama strasznie się męczę i do tej pory praktycznie nic nie zrobiłam, bo tak mi się spać chce, ale jak już chcę się zdrzemnąć to nic z tego ;P
      Właśnie sobie przypomniałam, że miałam pozmieniać tytuły dodatków, bo ta numeracja trochę wskazuje, jakby to była kontynuacja, a V jest już o Dorcas i Syriuszu :)
      Wyśpij się porządnie, póki jest czas! :D
      Buziaki i miłej reszty dnia! :*

      Usuń

Cześć Drogi Czytelniku!
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, podziel się ze mną swoją opinią i uwagami.
Przyjmuję konstruktywną krytykę – ale pamiętaj, żeby zachować kulturę wypowiedzi.
Jedna obelga, to jeden smutny labrador!

Czarodzieje

Theme by Lydia | Land of Grafic